I już jest. Właśnie wysiada z auta. Nasz adoptowany pies.
Decyzja podjęta. Za nami gorące dyskusje w domu, długie rozmowy z przedstawicielami
Fundacji i wizyta przedadopcyjną. Właściwie wiemy o nim wszystko: jaki jest, co lubi, czego
się boi. Znamy go ze zdjęć, czasem mieliśmy okazję poznać go jeszcze w czasie pobytu w
Domu Tymczasowym. Nagle obawa... czy sobie poradzimy z nowym domownikiem dopiero
teraz sięga zenitu i przybiera formę małej paniki?

Pierwsze rozczarowanie? Miał zachowywać czystość, a on tuż po wejściu robi wielką kałużę
na środku pokoju. Miał być wielkim pieszczochem a on unika naszej ręki, chowa się za
kanapą, nie wychodzi z ukrycia przez kilka godzin i warczy na naszego pierwszego psa, albo
wręcz przeciwnie, miał być spokojny a on biega nerwowo po pokoju i ani na chwilę nie
usiądzie.

Co się dzieje?
Co robić?
Przede wszystkim? Zachować spokój...

Pomyślmy co się stało.
Postawmy się przez chwilę w jego pozycji. Musimy zrozumieć, że temu psu znowu zawalił
się dopiero co poukładany świat. Psy kochają stabilizację, uwielbiają rutynę.
Swoje stado, legowisko w rogu pokoju, swoją miskę napełnianą o jednej porze i spacery
w znanym parku. To jeszcze wczoraj było takie pewne, a w tej chwili wokół niego są obcy
ludzie, nieznane zapachy i obcy pies. To jest obcy świat, którego musi się nauczyć, a naszą
rolą jest dać mu czas, by się z nim oswoił.

Zetrzyjmy podłogę bez złości, pozwólmy posiedzieć mu za tą kanapą i zajmijmy się innymi
sprawami. Za chwilę stres z niego opadnie (z nas też) i będzie możliwa komunikacja.

O czym musimy pamiętać: